31.10.2020
[WYWIAD] „PRZESTRZENIE PUBLICZNE NIE POTRZEBUJĄ PROJEKTOWANIA POD DYSTANS” – MAGDALENA MILERT, ARCHITEKTKA, URBANISTKA
Tym razem czas na wywiad z Magdaleną Milert, która w nietypowy sposób opowiada o architekturze i urbanistyce w swoich social media. Jednak internet to nie jedyne miejsce działalności młodej architektki. My poznaliśmy ją na konferencji Element Urban Talks, podczas której opowiadała m.in. o tym, jak świadomość obywateli wpływa na użytkowanie i rozumienie miast. Tym razem porozmawialiśmy o jej blogu, użyteczności polskich miast i małej architekturze. Zapraszamy do lektury.
Zdjęcie główne: Fundacja Miasta Przyszłości
Komserwis: Zajmujesz się wieloma tematami, ale zacznijmy od Twojego bloga. Jego podtytuł brzmi: architektura, miasto, memy – dość niestandardowe zestawienie. Skąd pomysł na to, by treści o architekturze, urbanistyce i gospodarce przeplatać memami?
Magdalena Milert: Jako architektka mam wrażenie, że o tej architekturze bardzo poważnie się mówi. Jak już wejdzie się w środowisko akademickie, to jest bardzo dużo poważnych słów, terminów, stwierdzeń. I to sprawie, że ten temat staje się skomplikowany. Jednak według mnie to wszystko jest całkiem proste i logiczne. Warto więc mówić o tym prostym językiem i przekazywać tę wiedzę w najprostszy możliwy sposób.
Komserwis: Czy, kiedy tworzyłaś bloga, miałaś w głowie konkretną grupę docelową?
Magdalena Milert: Właściwie na początku luźno pisałam o tej tematyce na Twitterze i opisywałam różne zjawiska. Potem zaczęłam robić stories na Instagramie i dopiero na końcu tych działań powstał blog jako agregat tej wiedzy. Wraz z intensywnością publikacji, omawianiem kolejnych rzeczy, grono czytelników zaczęło się zwiększać. Na początku były to osoby z branży, czyli moi znajomi ze studiów, z pracy. Potem to się rozrosło na czytelników, którzy myślą o studiach architektonicznych, architektów, samorządowców i innych ekspertów, którzy zajmują się tworzeniem przestrzeni. Pojawiają się też osoby, które nie są związane branżowo z tym tematem, ale lubią te treści i sposób ich prezentacji. To oni potem piszą wiadomości, że dzięki mnie zaczynają rozumieć różne miejskie procesy.
Komserwis: Czyli można powiedzieć, że dzięki Twojej działalności w internecie rodzą się aktywiści miejscy?
Magdalena Milert: Bardzo bym chciała, żeby tak było. Rodzi się na pewno świadomość o tym, jak ważne jest otoczenie wokół nas. Okazuje się, że mam jakiś tam słyszalny głos, bo często dostaję zaproszenia na konferencje i inne wydarzenia. Dzięki temu mogę tę moją myśl nieść dalej i uświadamiać ludzi. I Ci aktywiści, jeżeli się rodzą, no to rodzą się z tym poczuciem, że to jest ta nowa urbanistyka, która powinna kształtować nasze miasta.
Komserwis: Tworząc bloga, wzorowałaś się na zagranicznych stronach czy to Twój autorski pomysł?
Magdalena Milert: Nie wzorowałam się na żadnym blogu. Zazwyczaj siedziałam dużo w internecie i właściwie na początku opowiadałam samymi memami. To była moja kreacja twórcza i sposób na wyrażanie siebie. Jeżeli coś takiego jest, to bardzo się cieszę, bo wydaje mi się, że to jest dobry język.
Komserwis: Blog to tylko cząstka Twojej działalności. Na co dzień analizujesz miejskie rozwiązania pod kątem ich użyteczności, więc przejdziemy do tego tematu. Czy włodarze polskich miast dbają o to, by były one coraz bardziej użyteczne?
Magdalena Milert: Z mojego doświadczenia wynika, że niestety takiego kompleksowego rozwiązania w miastach nie ma. Natomiast są dobre praktyki, które włodarze starają się wdrażać. I tutaj na pewno dobrym przykładem jest Jaworzno i jego „Vision ZERO – na ulicach ma nie ginąć nikt”. Zero ofiar śmiertelnych. Ta polityka wdrażana jest od kilku lat z taką bardzo dużą świadomością ważności tych działań. Na pewno bym chciała wspomnieć też o Trójmieście, które rozwija się pod kątem redempcji wody oraz jest dobrze skomunikowane siecią komunikacji miejskiej. Myślę, że warto też powiedzieć o Krakowie, który w tym czasie pandemii udostępnił więcej ścieżek rowerowych.
Pamiętajmy, że to jak są te miasta kształtowane, wpływa na to, jak mieszkańcy się w nich czują. Mamy jeszcze trochę problemów z tymi mniejszymi miejscowościami, gdzie np. rynki są betonowane. Sam fakt, że to już wzbudza taki ogólnoludzki protest, to jest pokazanie skali problemu.
Komserwis: Skoro wspomnieliśmy o skali ludzkiej, ścieżkach rowerowych, to może zahaczmy teraz o Twoją akcję #pieszopomieście. Czy polskie miasta są przyjazne dla pieszych?
Magdalena Milert: Niestety jest tak, że przestrzenie miast najczęściej nie są projektowane pod pieszego. Tworzy się je po linii najmniejszego oporu, powiela złe wzorce. Natomiast można byłoby je zrobić o wiele lepiej i o wiele przyjaźniej właśnie dla pieszych. Przez to, że projektuje się z perspektywy CADA, nie w skali ludzkiej, tak to wygląda. W większych miastach rośnie świadomość, natomiast mniejsze miejscowości mają problem z remontami ulic, które zostały wykonane z dofinansowań unijnych i często wyglądają tak, że jest to prosta droga z barierkami, które zachęcają do szybkiej jazdy.
Takie projektowanie pod samochód sprawia, że pieszy użytkownik, bardzo ciężko się odnajduje w tej przestrzeni. Wysiłkiem jest przebywanie w ogóle w takim miejscu.
Ja tą swoją akcją #pieszopomieście zachęcam do zwracania uwagi np. na to, w jakiej okolicy się mieszka. Czy najbliższe otoczenie gwarantuje nam np. dostęp do różnych usług w obrębie 20-minutowego spaceru. Jaki jest standard tych okolic? Czyli, żeby mieszkańcy też byli świadomi, że złe rozwiązania np. schody bez pochylni, to są wykluczenia przestrzenne, które należy zgłaszać. Trzeba coś z tym robić, bo jeżeli my jako mieszkańcy nic nie zrobimy, to nic się nie zmieni. To jest po prostu nasza milcząca zgoda i przyzwolenie na to, co się dzieje. To tylko od nas zależy, czy sobie wypracujemy taką rozmowę np. z Urzędem Miasta lub właścicielami danych posesji. Żebyśmy wiedzieli, że tak naprawdę to my mamy prawo wymagać, żeby te przestrzenie były zarówno dostępne, jak i też dobrej jakości.
Komserwis: Czyli mieszkańcy wszelkie nieprawidłowości powinni zgłaszać do Urzędów Miast? Jak to wygląda w praktyce?
Magdalena Milert: Trzeba się po prostu zwrócić z danym problemem do konkretnej jednostki, jeśli to teren miasta zazwyczaj jest to Zarząd Dróg. Zgłaszamy na przykład, że w danym miejscu są schody albo wysoki krawężnik, co stwarza bardzo dużą barierę dla użytkowników niepełnosprawnych i osób, które idą z wózkiem dziecięcym. Pamiętajmy, że ogólnodostępne przestrzenie publiczne nie mogą nikogo wykluczać. Miasto ma obowiązek zagwarantować nam ogólnodostępne rozwiązania. Wracając do tematu, jak zgłosić nieprawidłowości. Można wysłać e-maila lub zadzwonić. Oczywiście może się tak zdarzyć, że urzędnik poinformuje nas np. że teraz w budżecie nie ma wystarczających środków, ale to zgłoszenie będzie nadal w kolejce. Możemy też zgłosić daną potrzebę albo na Budżet Obywatelski, albo na Inicjatywę Lokalną, czyli taką mniej znaną alternatywę, w którą jednak trzeba się bardziej zaangażować. Trzeba swoim kapitałem ludzkim w to wejść, ale warto wiedzieć, że bardzo mało osób zgłasza się do tych projektów. I jeśli się okaże, że te schodki nie są dostępne dla osób niepełnosprawnych, otwieramy Inicjatywę Lokalną i gwarantujemy, że znajdziemy kogoś, kto to wykona, a miasto zapewni np. materiał. To jest taka próba dogadania się.
Komserwis: Czy Polacy chętnie zgłaszają takie rzeczy?
Magdalena Milert: To zależy, jak się patrzy na pokolenie. Były takie badania przeprowadzone w latach 90. dotyczące tego, jak utożsamia się Polak. Stwierdzono wówczas, że głównie z Polską oraz ze swoją rodziną i miejscem zamieszkania rozumianym jako dom. Nie było tam tego pośredniego elementu, czyli utożsamiania się z miastem.
A teraz niedawno Joanna Kusiak przeprowadzała bardzo podobne badania w Warszawie na Ursynowie. No i okazało się, że „Millenialsi” i „Pokolenie Z”, czyli najmłodsze, już myśli o tych przestrzeniach inaczej. Patrzy np. na podwórko i przestrzeń publiczną jako na przedłużenie domu.
To się powoli zmienia i to bardzo dobrze. Odchodzimy od myślenia, że to wspólne jest niczyje, co jest trochę spadkiem po czasach komunizmu. Ludzie teraz jeżdżą po świecie i widzą, jak wygląda Dania, Holandia, Skandynawia i że tam te przestrzenie publiczne są wysokiej jakości. Też np. Włochy czy Hiszpania, gdzie są tradycje spędzania wieczorów, fiesty na ulicach i przebywania w tych przestrzeniach publicznych.
Nie musi więc być tak, że mamy wybór tylko między naszym mieszkaniem czy wyjściem na miasto do restauracji, kawiarni etc. Możemy przebywać w przestrzeni publicznej naszego miasta, która jest dla nas dobra i wygodna. Wszystko na to wskazuje, że taki trend się utrzyma.
Co więcej, młodzi ludzie są teraz bardziej świadomi konsumpcjonizmu, tego, jaki wpływ ma na nas kapitalizm, jak oddziałuje to wszystko na środowisko. No i życzyłabym sobie, żeby takie świadome młode pokolenia nam rosły.
Komserwis: Czy Ty też zajmujesz się edukacją młodych ludzi na ten temat?
Magdalena Milert: Z moją Fundacją Ambasada Społeczności robimy różne warsztaty. Najpierw badamy, co ta młodzież chce i organizujemy warsztaty na tematy, które ich interesują. Czasami jest to ekonomia, czasami środowisko. Ja staram się „przemycać” te sposoby na patrzenie na miasto na różnych warsztatach, także z urzędnikami. Czasami współpracuję z miastem w ramach różnych projektów np. „0 emisyjny Kraków”. Byłam też w Ministerstwie Środowiska, gdzie pracowaliśmy nad tego typu rozwiązaniami, które powinny pojawić się w naszych przestrzeniach.
Dla mnie nie ma specjalnej różnicy, czy pracuję z młodzieżą, czy z samorządowcami, bo zazwyczaj używam metodyki Design Thinking, która pozwala na wysłuchanie użytkownika i jego potrzeb. Budowanie świadomości ważne jest w każdej grupie wiekowej. Młodzi ludzie im więcej dowiedzą się teraz, tym lepiej będą finkcjonować w przestrzeni, wywierać zmianę na swoich rodzicach, rodzinie, znajomych. Natomiast samorządowcy są odpowiedzialni za polityki rozwoju, to oni są decyzyjni. Cała reszta społeczeństwa musi też wiedzieć, dlaczego walka o dobre otoczenie ma sens.
Ze względu na kryzys klimatyczny Ci młodzi ludzie mają coraz bardziej słyszalny głos, bo oni wiedzą, że to jest ten świat, który ma być dla nich w przyszłości. Nawet wczoraj byłam na konferencji związanej właśnie ze zmianami klimatu. Tam padło takie stwierdzenie, że: „teraz bardzo mocno dzieci wychowują swoich rodziców”. Czyli młodzi mówią o tych aspektach ekologicznych, co jest dobre, a co złe. I ja to widzę też po swoich odbiorcach. Często zgłaszają, że właśnie uświadomili rodziców w jakimś tam aspekcie.
Komserwis: Skoro wspomniałaś o metodyce Design Thinking, czy mogłabyś w prostych słowach wyjaśnić, jak wygląda praca tą popularną ostatnio metodą?
Magdalena Milert: To jest myślenie projektowe, czyli takie, które pozwala rozwiązać skomplikowany problem, rozkładając go na czynniki pierwsze i posługuje się narzędziami, które pozwalają ukierunkowywać myślenie.
Używałam jej ostatnio, będąc tutorem na Ogólnopolskich Warsztatach Studentów Architektury. Jeżeli na początku ta młodzież była trochę sceptyczna, co do tego pomysłu, to finalnie wszyscy byli zadowoleni i aktywnie pracowali. Ta metoda polega na tym, że dzięki sieci różnych narzędzi, można przejść taki proces od myślenia szerokiego po skonkretyzowanie pomysłów i dopasowanie ich do potrzeb użytkownika. W tej metodzie bardzo ważna jest empatyzacja, czyli to wczucie się w odbiorcę, któremu oferujemy jakąś usługę. Jako projektant słucham tego, co jest potrzebne i na bazie tego, co jest zgłoszone jako potrzeba, projektuję.
Komserwis: A z jakich narzędzi korzysta się w tej metodyce?
Magdalena Milert: Ważnym narzędziem jest np. „konstruktywna burza mózgów”. Inne metody to narzędzia projektowane pod konkretne warsztaty i dopasowane do tego, co chcemy osiągnąć. Jest też np. prototypowanie i testowanie. W tym przypadku stosuje się narzędzia będące akurat pod ręką. Jeżeli np. projektujemy kiosk, to robimy prowizoryczny kiosk z tektury albo tylko np. fasadę tego kiosku. Stawiamy to w przestrzeni i patrzymy, czy ludzie tutaj podchodzą z zainteresowaniem, czy nie podchodzą, czy można byłoby go przesunąć, czy można byłoby go obrócić etc.
Jest też bardzo dużo wywiadów, metody ilościowe, jakościowe, ankietyzacje. Można byłoby o tym mówić godzinami, bo to jest temat rzeka. Są też persony. Zamiast mówić o użytkowniku, tworzymy sobie osobę, która jest reprezentatywna dla danej grupy. Np. jeżeli tworzymy rozwiązania dla matki z dzieckiem, to nie mówimy już wtedy o użytkowniku, ale konkretnie: Basia, 32 lata, mama 3-letniego syna. Następnie projektujemy rozwiązanie dla Basi. Zastanawiamy się, co Basia będzie czuła, myślała, słyszała. Robimy sobie takie „Customer Journey”, czyli jak ona się odnajduje w danych przestrzeniach.
Komserwis: Chcemy też trochę „zahaczyć” o naszą działkę, czyli małą architekturę. Jak z Twojej perspektywy mała architektura wpływa na to, że miasto jest użyteczne?
Magdalena Milert: Dla mnie mała architektura związana jest przede wszystkim, z tym że rzadko podchodzimy do tego tematu w sposób zindywidualizowany. Dobrze zaprojektowany jest budynek, ewentualnie plac przed budynkiem albo na przykład bloki i przestrzeń między nimi, jeżeli jest jeden deweloper. A ciągłość tych przestrzeni wcale nie jest dobrze utrzymana.
Dopasowana do użytkowników mała architektura pozwala według mnie na dobre samopoczucie w tej przestrzeni. Wydaje mi się, że świetnym przykładem jest wyremontowany Park Lotników Polskich w Krakowie, w którym jest bardzo dużo zróżnicowanych siedzisk. Głównie chodzi mi o ławki, które mają różne kształty. Znajdziemy tu leżaki, ławki z oparciami, ławki bez oparcia, ławki w układzie „U” oraz samotnie stojące. I to pozwala na różne animowanie przestrzeni. Jeśli ktoś chce siedzieć sam, może usiąść na pojedynczych ławkach, osoba nastawiona na relacje wybierze coś innego. I to jest miejsce, które zaprojektowano w sposób zindywidualizowany. Czyli projektant realnie pomyślał o tym, w jaki sposób użytkownicy będą korzystać z danej przestrzeni.
Dobra mała architektura powinna być świadomie kreowana. Musi wchodzić w relację z użytkownikiem i pozwalać też użytkownikowi tworzyć relacje. Tylko takie rozwiązania podnoszą standard przestrzeni publicznej, czyli sprawiają, że ludzie chętniej z niej korzystają.
Komserwis: Jeszcze tak na koniec pytanie, które w obecnych czasach zadajmy wszystkim ekspertom. Jaki wpływ na miasto może mieć pandemia koronawirusa? Czy może coś zmienić w planowaniu miasta? Czy jakieś trendy w związku z pandemią przyśpieszą?
Magdalena Milert: Wyróżniłabym tu takie dwa kierunki. Jeden pozytywny a drugi negatywny. Zacznijmy od dobrych wiadomości. Dzięki pandemii dostrzegliśmy różne potrzeby. Na przykład w Krakowie powstały ścieżki rowerowe, które w końcu mają rację bytu. Zobaczyliśmy też, że np. puste drogi sprawiają to, że samochody jeżdżą szybciej. Musimy więc zadbać o ich większe bezpieczeństwo. Zaobserwowaliśmy też niewystarczający komfort mieszkaniowy. Okazało się, że nasze przestrzenie prywatne są za ciasne. Potwierdzają to badania Eurostatu. I to są takie rzeczy, które dostrzegliśmy i zaczynamy w tym kierunku działać.
Z drugiej jednak strony pojawił się trend opuszczania miasta. Jestem trochę zaniepokojona tym tematem. Bo o ile pandemia trwa i jeszcze chwilę będzie trwać, to raczej nie mówi się o tym, że ona będzie wiecznie. Jeżeli jest tak, że nasz pracodawca po zakończeniu tej pandemii pozwoli nam nadal pracować zdalnie np. z tego domu za miastem, to nie jest taki wielki problem. Natomiast jeżeli okaże się, że mamy wrócić do tego naszego trybu życia, czyli codziennie przyjeżdżać na osiem godzin do pracy, no to mamy już problem. Bo przy takim uzależnieniu od samochodu dewastujemy nasz klimat i przyczyniamy się do suburbanizacji.
Jeśli chodzi o przestrzenie publiczne, to myślę, że one nie potrzebują projektowania pod dystans. Sami naturalnie nauczyliśmy się zachowywać dystans. Nawet nie chciałabym, żeby te przestrzenie publiczne były tak projektowane, bo jeżeli ludzie chcą skrócić dystans, to i tak go skrócą.
Place miejskie, parki są elementami trwałymi i kiedy je projektujemy, myślimy raczej o dekadach niż o latach. Życzyłabym sobie bardziej, żebyśmy myśleli o tym, jak zapobiegać katastrofie klimatycznej niż o pandemii i tworzeniu przestrzeni umożliwiających zachowanie dystansu.
Komserwis: Dziękujemy za inspirującą rozmowę.
Magdalena Milert: Dziękuję.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
POLECANE WPISY
ARCHIWUM
TAGI
architektura Architektura & Biznes Architektura Krajobrazu blog o architekturze blog o małej architekturze Budma design Dobry Wzór donice miejskie eksperci inspiracje Jan Gehl Katowice komserwis komserwis producent małej architektury Komserwis Trzebinia konkurs kosze na śmieci kosz na śmieci kraków książka o architekturze mała architektura mała architektura komserwis meble miejskie meble miejskie komserwis miasto producent małej architektury producent mebli miejskich przestrzeń przestrzeń publiczna smart city stojaki rowerowe Stowarzyszenie Architektury Krajobrazu street furniture tablice informacyjne Targi Budma wrocław wydarzenia architektoniczne wydarzenia architektura Wydawnictwo Wysoki Zamek ławka ławka miejska ławka parkowa ławki miejskie ławki parkowe